Już drugi post dzisiaj, tylko że tamten nie przedstawiał żadnej mojej pracy, a ten to co innego.
Zrobiłam świecznik, chociaż wyszedł troszkę inny niż zamierzałam, a to z powodu mojego gapiostwa. Wszystko szło dobrze do chwili pryśnięcia lakierem bezbarwnym, hehe. Jakaś gapa, czyli ja, zamieniła mi pokryweczki na puszkach i zamiast bezbarwnego był złoty, a zamiast złotego bezbarwny. No więc złapałam ten z pokrywką bezbarwną i już psik psik na słoiczek i zamurowało mnie (dosłownie). No ale co się stało, to się nie odstanie, nie da się cofnąć czasu, więc musiałam kończyć dalej już ze złotem.
I tak wyszedł taki jaki jest, a jest taki jaki widać.
No dobrze, jeszcze raz pokuszę Was tortem mojej córci. Ten kotek to na 10 urodziny siostrzenicy, czyli mojej wnusi.
A muszę dodać, że moje dziecię nie jest cukiernikiem, jest samoukiem.
A teraz to już kończę, ściskam Was mocno.
Fajny świecznik - a tort wspaniały!!!
OdpowiedzUsuńŚwiecznik bardzo mi się spodobał:) Pomysłowy i bardzo ładnie wykonany:)
OdpowiedzUsuńTorcikami kusisz Kochana kusisz;) Proszę pogratulować córci:)
Pozdrawiam serdecznie Kasia
Kiciusia szkoda kroić ! A przy świeczniku nie widzę, by mu złoty lakier zaszkodził....
OdpowiedzUsuńCudowny Alu cudowny - buziaki śle Marii
OdpowiedzUsuńNie wiem Alu, czy ta zamiana nie wyszła na dobre, bo świecznik jest prześliczny, a tort podziwiam, bo choć piec lubię, to ozdabianie tortów to moja pieta Achillesa:)
OdpowiedzUsuńDziecko koniecznie trzeba namówić na założenie własnej cukierni! Widać, że ma do tego smykałkę.
OdpowiedzUsuńI torcik i świecznik piękne :-)
OdpowiedzUsuńpiękny świecznik :) no a talent córki do zdobnictwa zapewne odziedziczyła po mamusi:)
OdpowiedzUsuńale mnie dawno u Ciebie nie było....świetny ten świecznik i te podkładki z jarzębiną i złotawe róże...:)
OdpowiedzUsuń